Liberté (2019) – szybka recenzja

Wróciłem właśnie z głośnego artystycznego porno, czyli oczywiście „Liberté” Alberta Serry. Film musiał być naprawdę stymulujący, bo jakaś para za mną wzięła sprawy w swoje ręce i przez dwie godziny mlaskała całusami, grzebała paluchami i sapała orgazmami. Na serio xD. Nie narzekałem – ich seksualna brawura przeniosła orgię z ciemnego francuskiego lasu na ciemną kinową salę. Wolność!

Jeśli chodzi o dorobek wspaniałego Alberta, to wcześniej widziałem tylko „Śmierć Ludwika XIV”, ale potwierdza się, że to jeden z najciekawszych autorów nowoczesnego arthouse’u. Realizuje sztukę zrywającą z okowami historii, rozbija fabularność na rzecz doznań jednocześnie stylizowanych i naturalistycznych. I tak, jak cztery lata temu zmuszał nas do patrzenia, jak wśród drogich tkanin, pudru i dusznej woni perfum obumiera ciało potężnego władcy, tak teraz serwuje widzom dwugodzinną orgię. To całe wyuzdanie w sumie trochę rozczarowuje. W początkowych dialogach obiecuje się nam pałaszowanie stolca przez poddańcze kobiety, wlewanie moczu do jelit za pomocą lejków, a wszystko ma być zwieńczone penetracją nozdrza cielęcia przez jednego z jurnych bohaterów. W praktyce kończymy jednak z zestawem dość powszechnych kinków, które przeciętny nastolatek zna już ze swoich wojaży na pornhubie. Czy Serra celowo pokazał swoich bohaterów jako gadających dużo i robiących mniej, czy po prostu jego seksualna wyobraźnia jest ograniczona? Trochę siara robić perwersyjne kino i nie umieć w ostrą perwersję, ale co złego to nie ja.

„Liberté” to naturalnie film o transgresji. Wygnani z francuskiego dworu mężczyźni zamieszkują znajdujący się gdzieś na pustkowiu las, w którym nocami zjawiają się chętne do igraszek kobiety. Każdą z orgii dokładnie planują, omawiają szczegółowo plugastwa, które będą konieczne, aby znowu przekroczyć barierę moralności i przyzwoitości. Działają dla idei. Pięknie jest to wszystko zaaranżowane: brzydcy i zdeformowani szlachcice snują się pomiędzy drzewami niczym wygłodniałe zwierzęta, a ich partnerki kojarzą się z otaczaną ofiarą. Stroje i białe peruki drapieżników przypominają o pałacowym blichtrze, są jednak brudne, zmieniają się powoli w łachmany. Wyłaniają się spod nich obwisłe brzuchy i chuderlawe penisy. Pomimo wielkich słów, mężczyźni prezentują się żałośnie. W dodatku łatwo dostrzec jakiś cień strachu w tych piewcach rozpasania. Rozglądają się niepewnie, jakby oczekiwali dworskiej gwardii, która skarci ich i zamknie w lochu. „Liberté” prezentuje więc wolność nieudaną.

Najpierw jest rozkosz, potem rozkosz płynie z własnego i cudzego bólu. Co stanie się, gdy i jego nie starczy? Granica nigdy nie zostanie przekroczona, bo nie da się jej nigdzie narysować – pozostaje wiecznie ją przesuwać i żyć w beznadziejnej pętli. Niekontrolowany hedonizm to siła wyniszczająca, a wolność jest i będzie wyłącznie dawkowana. Ostatecznie myślę, że dzieło Serry jest spełnione. Idźcie do kina póki grają – nie wiem, może to ważny film? A może zupełna bzdura, bo przecież większość widzi tu tylko nieoglądalne nudy.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s